Molestowanie seksualne dzieci

Dodano: 2010-03-25

Hasła "molestowanie" czy "molestowanie seksualne" na próżno szukać w wydanej w 2000 r. Wielkiej Encyklopedii Prawa. Nie powinno to dziwić, albowiem w języku polskim "molestowanie" tradycyjnie oznaczało takie zachowania, jak: prośby natrętne, zanudzanie prośbami czy naprzykrzanie się [por. Leksykon PWN, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, W-wa 1972, s. 725]. Taką samą definicję znajdujemy w Słowniku wyrazów i zwrotów obcojęzycznych Władysława Kopalińskiego. Przy okazji tej lektury możemy też dowiedzieć się, że łacińskie "moles" to po prostu ciężar, a "molestare" to tyle, co "być ciężarem, kłopotem" [Wł. Kopaliński, Słownik wyrazów i zwrotów obcojęzycznych, Wyd. Wiedza Powszechna, W-wa 1970 s. 495].

Ostatnie dziesięciolecie także w Polsce zdecydowanie zmieniło rozumienie "molestowania". "Słownik 100 tysięcy potrzebnych słów" opisuje już dwa różne kompleksy zachowań stanowiące desygnaty tego terminu. Poza naprzykrzaniem się i natrętnymi prośbami, molestowanie oznacza także "nakłanianie kogoś do kontaktów seksualnych, przy wykorzystaniu swojej przewagi nad nim" [patrz: J. Bralczyk /red./, Słownik 100 tysięcy potrzebnych słów, Wydawnictwo Naukowe PWN, W-wa 2005, s. 411]. Wydaje się, że język potoczny nie przydaje molestowaniu innego znaczenia niż podane w słowniku J. Bralczyka. Najogólniej molestowaniem jest każde zachowanie o charakterze seksualnym, nieakceptowane w danej kulturze jako sprzeczne z normami społecznymi.

Jednak molestowanie nie jest już tylko pojęciem publicystycznym. Stało się obecnie także terminem prawniczym. Wg przepisu art. 183a § 5 Kodeksu Pracy, molestowanie jest przejawem dyskryminacji płciowej i oznacza każde niepożądane zachowanie, którego celem lub skutkiem jest naruszenie godności pracownika i stworzenie wobec niego zastraszającej, wrogiej, poniżającej, upokarzającej lub uwłaczającej atmosfery. W § tego samego artykułu pojawia się także zwrot "molestowanie seksualne". Stanowi ono "każde niepożądane zachowanie o charakterze seksualnym lub odnoszące się do płci pracownika, którego celem lub skutkiem jest naruszenie godności pracownika, w szczególności stworzenie wobec niego zastraszającej, wrogiej, poniżającej, upokarzającej lub uwłaczającej atmosfery". Na zachowanie to - wg definicji kodeksowej - mogą się składać "fizyczne, werbalne lub pozawerbalne elementy".  

Definicja ta w niewielkim tylko stopniu ułatwia zrozumienie problemu seksualnego molestowania dzieci. Przy czym w polskich warunkach, określenie opisujące nadużycia dorosłych wobec dzieci jako "seksualne wykorzystywanie dziecka" wydaje się terminem bardziej adekwatnym. Nie tylko z uwagi na przytoczone wcześniej tradycje językowe, a więc kwestie etymologiczne. Pracownik przed niepożądanym zachowaniem może się bronić i często jest w stanie robić to skutecznie. Dziecko, co do zasady, wobec dorosłego pozostaje bezbronne.

Pozostaje jednak faktem, że w publicystyce społeczno-prawnej, mowie potocznej, a nawet dokumentach urzędowych określenie "molestowanie seksualne" spotykane jest coraz częściej. Niektóre z tych dokumentów używają nawet łącznie zwrotu "molestowanie i wykorzystywanie seksualne dziecka" [por. np. rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 29 października 2003 r, w sprawie wykazu dziedzin pielęgniarstwa oraz dziedzin mających zastosowanie w ochronie zdrowia, w których może być prowadzona specjalizacja i kursy kwalifikacyjne, oraz ramowe programy specjalizacji dla pielęgniarek i położnych, [Dz. U. nr 197 z dnia 21 listopada 2003 r poz. 1922 z późn. zm.]

Wśród specjalistów panuje powszechna zgoda, co do tego, że molestowanie seksualne jest złem i powoduje istotne szkody w psychice dziecka. Może ono wywołać nie tylko przejściowe obniżenie nastroju, a nawet depresję. Niektóre następstwa mogą trwać latami i zmieniać osobowość ofiary, utrudniać budowanie relacji z innymi ludźmi, w tym osobami bliskimi, generować dysfunkcje seksualne czy uzależnienie od alkoholu oraz narkotyków. 

Zwykle uważa się, że molestowanie to każda aktywność seksualna z udziałem dziecka podjęta przez dorosłego. Chodzi przy tym nie tylko o kontakt fizyczny mający na celu doznanie seksualnej przyjemności. To nie tylko dotykanie sfer intymnych, ale także pokazywanie dziecku pornografii, podglądanie dziecka, fotografowanie go w seksualnych pozach, zachęcanie dziecka do obserwowania aktów seksualnych [patrz: http://www.edukacja.edux.pl/p-3085-czym-jest-i-jak-sie-przejawia-molestowanie.php].

Przejawami molestowania będą niewątpliwie wszystkie zachowania wobec dzieci o znamionach opisanych w kodeksie karnym. Przykładem może być chociażby przepis art. 199 § KK, który ustala zasady odpowiedzialności karnej za "doprowadzenie małoletniego do obcowania płciowego lub poddania się innej czynności seksualnej albo do wykonania takiej czynności, nadużywając zaufania lub udzielając mu korzyści majątkowej lub osobistej, albo jej obietnicy". 

Wg Marc J. Ackermana, Amerykański Departament Zdrowia i Opieki Społecznej w 1992r. opisał molestowanie seksualne, jako przykładowo "bawienie się genitaliami dziecka, stosunek płciowy, kazirodztwo, gwałt, sodomię, ekshibicjonizm" [M.J. Ackerman, /red./ Podstawy psychologii sądowej, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 2005 s. 214]. Wykorzystywanie seksualne dziecka wyodrębniono przy tym jako osobną postać molestowania.

Definiowanie określonych zachowań przez ustawodawcę poprzez możliwie precyzyjne opisanie znamion czynów karalnych ułatwia do pewnego stopnia podejmowanie decyzji procesowych w przypadku wniesienia zawiadomienia o seksualnym wykorzystaniu dziecka. Pozwala bowiem odróżniać czyny karalne od pozostałych, etycznie niepożądanych, ale prawnie tolerowanych zachowań. Jednak w praktyce nie zawsze jest to zadanie łatwe. Dotychczas bowiem nie ustalono powszechnie akceptowanej definicji molestowania. Problemem jest nie tylko znalezienie granicy pomiędzy tym, co jeszcze nie jest karalne, a tym, co już wymaga interwencji państwa poprzez wszczęcie ścigania i zastosowanie kary kryminalnej. 

Często w konkretnych przypadkach znacznie większym problemem staje się wykazanie, zgodnie ze standardami procesowymi, że określone fakty miały miejsce, że informowanie o nich nie jest złośliwością podyktowaną chęcią dokuczenia byłemu współmałżonkowi, efektem celowej lub mimowolnej sugestii dziecka czy innymi przyczynami nie znajdującymi uzasadnienia w obiektywnej i weryfikowalnej rzeczywistości. Nawet ciesząca się przymiotem dowodu naukowego i zarządzana obecnie w każdej chyba sprawie omawianego rodzaju ekspertyza psychologiczna może okazać się ślepą uliczką. Żaden dowód nie ma bowiem rangi absolutnej, a przytaczana już wielokrotnie przestroga Profesora Tadeusza Widły, który celnie stwierdził, że nie ma metod doskonałych ani nieomylnych ekspertów, pozostaje ciągle aktualna. [T. Widła, Metodyka ekspertyzy /w/ Ekspertyza sądowa [red. J. Wójcikiewicz], Zakamycze 2002 s. 34].

Oczywiście w sprawach, których przedmiotem jest molestowanie seksualne zdarzają się dowody uznawane w praktyce śledczej na ogół za pewne. Dowodem takim jest z pewnością ciąża, niektóre choroby przenoszone drogą płciowa, ujawnione w narządach płciowych, odbycie lub jamie ustnej nasienie czy inne komórki z obcym DNA. W tego rodzaju przypadkach niejednokrotnie można nie tylko potwierdzić fakt molestowania, ale też bezbłędnie ustalić jego sprawcę. 

Zwykle jednak ani prowadzący śledztwo prokurator, ani sąd podczas rozprawy głównej nie mają tak komfortowej sytuacji. Ogląd wielu spraw wskazuje jednoznacznie na kluczowe znaczenie dowodowe zeznań - relacji dziecka, jak i opinii psychologicznej opracowywanej zwykle na podstawie tej relacji i pośrednich oznakach molestowania, czyli zespołu uważanych za charakterystyczne zmiany w zachowaniu się dziecka. Z respektu dla znaczenia tych środków dowodowych warto więc przypomnieć usystematyzowane przez K. Kuehnle już w 1996 r. wersje badanego zdarzenia. Z zasady pozostają do rozważenia i potencjalnie możliwe są w każdej sprawie.

Z uwagi na praktyczną użyteczność tej systematyki warto przytoczyć je wszystkie: 1] dziecko było molestowane seksualnie, a jego oskarżenia są wiarygodne i prawdziwe, 2] dziecko padło ofiarą molestowania seksualnego, ale z powodu swojego wieku lub deficytów poznawczych nie posiada wystarczających umiejętności werbalnych, aby dostarczyć wiarygodnego opisu zdarzenia, 3] dziecko padło ofiarą molestowania seksualnego, ale z powodu strachu nie przyznaje się do tego, 4] dziecko padło ofiarą molestowania seksualnego, ale nie przyznaje się do tego z powodu źle pojmowanej lojalności, 5] dziecko nie jest ofiarą molestowania i jest wiarygodne, ale błędnie odczytało niewinną interakcję, 6] dziecko nie jest ofiarą molestowania, ale takie przekonanie zostało mu mimowolnie wpojone przez zaniepokojonego lub przewrażliwionego opiekuna lub osobę posiadającą autorytet 7] dziecko nie jest ofiarą molestowania, ale zostało celowo zmanipulowane przez opiekuna lub inną osobę posiadającą autorytet, tak by było przekonane, że padło ofiarą molestowania 8] dziecko nie jest ofiarą molestowania, ale celowo fałszywie oskarża rzekomego sprawcę z powodu nacisku opiekunów lub osób posiadających autorytet, przekonanych, że miało miejsce molestowanie, 9] dziecko nie jest ofiarą molestowania, ale świadomie fałszywie oskarża rzekomego sprawcę, aby zwiększyć swoje poczucie władzy lub aby się zemścić [źródło: M.J. Ackerman, op. cit. s. 216].

Jak widać z przytoczonych wersji, dziecko może być wiarygodnym źródłem dowodu, może też takim z różnych powodów nie być. Może zostać zmanipulowane celowo lub sugerowane w sposób nieświadomy, może też z rozmysłem zeznawać fałszywie. Zwłaszcza ta ostatnia teza budzi niekiedy stanowczy sprzeciw i to nie tylko osób bezpośrednio zainteresowanych rozstrzygnięciem sprawy, ale też angażujących się po jednej ze stron konfliktu mediów. Bywa, że dochodzi do interwencji ze strony organizacji działających na rzecz krzywdzonych dzieci. W tym ostatnim przypadku zwykle w przekonaniu, że konkluzja opinii psychologicznej w sprawie ma wartość bezwarunkową i w sprawie znaczenie rozstrzygające. To pogląd oczywiście błędny i trzeba mu się stanowczo sprzeciwiać. 

Ostatnie lata nie tylko pozwoliły na wypracowanie wielu metod podnoszących jakość czynności dowodowych przeprowadzanych z udziałem dzieci. Pozwoliły też na zweryfikowanie niektórych stereotypów myślenia, determinujących postawy biegłych, prokuratorów czy sądów. Wiadomo już np., że niektóre z przejawów zachowania dziecka, uważane dawniej za symptomatyczne dla zachowań ofiar molestowania, wcale takimi nie muszą być, gdyż występują także u dzieci nie molestowanych. Wiadomo też, że dzieci potrafią przekonująco kłamać na temat molestowania seksualnego, chociaż wcześniej uważano, iż nie jest to możliwe. Okazało się też, że połowa poddawanych badaniom eksperymentalnym niemolestowanych dzieci podczas zabawy z lalkami realistycznie przedstawiającymi organy płciowe zachowuje się w sposób, jaki wcześniej uznawano za charakterystyczny dla zabaw dzieci molestowanych. Szczególnego krytycyzmu w ocenie wymagają też zeznania dzieci, których rodzice pozostają w konflikcie i walczą o dziecko - prawdopodobieństwo, że oskarżenie jest fałszywe graniczy wówczas z pewnością.

Nie tak dawno w jednym z miasteczek na północy Francji wybuchł głośny skandal pedofilski. Pewna matka i jej dzieci wskazały m.in. miejscowego księdza, notariusza, piekarza i kilkanaście innych nie związanych ze sobą osób jako sprawców czynów polegających na kupowaniu ich usług seksualnych. Relacje te przekonały młodego sędziego śledczego. W rezultacie wszystkich podejrzanych aresztowano na 3 lata, sprawa nabrała rozgłosu, a przekonanie o winie było powszechne. Sugestywne relacje pokrzywdzonych nie wzbudzały długo krytycznej refleksji pomimo tego, iż z aktami na różnych etapach postępowania zapoznawało się wielu sędziów. Jednak po przeprowadzeniu rozprawy uniewinniono prawomocnie wszystkich oskarżonych. Okazało się, że zbytnio uwierzono dzieciom. Wg opinii miarodajnego francuskiego źródła, przeceniono - zgodnie ze współczesnymi tendencjami - wartość dziecka jako świadka. Kozłem ofiarnym afery stał się sędzia śledczy, któremu zarzuca się nadgorliwość i bezkrytycyzm w ocenie dowodów, a potrzebę utrzymania urzędu sędziego śledczego postawiono pod znakiem zapytania. Pozytywnym natomiast efektem opisanego zdarzenia była decyzja o zmianie systemu szkolenia zawodowego francuskich sędziów oraz prokuratorów.

Oczywiście, przytoczony przykład nie jest reprezentatywny dla naszej codzienności. Nie ma też rozsądnych powodów, żeby wątpić w przytaczane przez badaczy dane o skali takich zjawisk w polskich, jak np. kazirodztwo. Jednak należy pamiętać też, że postępowanie karne, jak każda inna rzetelna procedura, musi spełniać konieczne standardy. Także, a może przede wszystkim dotyczą one zasad gromadzenia i oceny dowodów. Zasady te są jednakowo wymagające w sprawach każdego rodzaju, spraw dzieci krzywdzonych nie wyłączając.
Jan WOJTASIK